URANIA
Wystawa prac Teresy & Andrzeja Wełmińskich
Galeria Floriańska 22
01 - 15 październik 2019
Echo Krakowa nr 250 (14675) 1995
Ameryka w Solvayu
W "ŚRODOWISKU" teatralnym wciąż na nowo powraca spór czy Aktorzy Teatru Cricot 2 mają prawo tak właśnie nazywać swoją grupę. Nazwa Cricot 2 każdemu widzowi kojarzy się z nazwiskiem zmarłego pięć lat temu Tadeusza Kantora. Oczywiście stwierdzenie, że w zespole Aktorów Teatru Cricot 2 grają dawni aktorzy Kantora jest prawdziwe. Ale zarazem spektakle jakie grupa ta przygotowała są całkowicie odmienne od dzieł mistrza. Trzeba to w końcu jasno powiedzieć: wrażliwość twórcza Andrzeja Wełmińskiego jest zupełnie inna niż Kantora. Nazwa teatru Wełmińskiego prowokuje do porównywania każdego spektaklu tej grupy na przykład z "Umarłą klasą" czy "Wielopolem, Wielopolem". A "Ameryka", najnowszy spektakl Aktorów Teatru Cricot 2, takiego porównania nie wytrzyma. Używając sportowej terminologii, można stwierdzić, że Aktorzy Teatru Cricot 2 startują teraz w nieco innej konkurencji niż będąc aktorami Kantora. "Ameryka, czyli: nie oglądaj się za siebie" jest spektaklem fabularnym. Andrzej Wełmiński snuje opowieść o losach Karla Rossmanna, bohatera powieści Franza Kafki. Fabularność spektaklu nie jest jednak tożsama z fabularnością prozy. Wełmiński umiejętnie operuje skrótem, znakiem teatralnym, przestrzenią. Scenografię opracowali Andrzej Wełmiński i Andrzej Kowalczyk. Na scenie zbudowano serię podestów, zakamarków, dziwnych skrytek. Konstrukcje jawnie nawiązywały do estetyki ekspresjonizmu okresu międzywojennego. Przestrzeń gry została zdeterminowana wąskimi systemami przejść. Każdy ruch wymagał od aktorów uwagi, mógł grozić upadkiem nawet z wysokości dwóch metrów. Z lewej strony sceny pozostawiono miejsce na kuchnię. W niej nieustająco trwał ruch. Kucharki (Mira Rychlicka, Zofia Kalińska i Teresa Wełmińska) swoim zachowaniem wciąż komentowały akcję z dystansem, wiedziały więcej niż sami bohaterowie. Amerykańska wędrówka Karla Rossmanna (Wojciech Michno) nabrała kształtu przypowieści. Kolejne jej stacje stawały się przegraną bohatera w zderzeniu z innymi ludźmi. Wełmiński, Kafkowskie sytuacje zredukował do teatralnego ekwiwalentu, w porównaniu z oryginałem traciły one wieloznaczność, były, po prostu mówiąc, uproszczeniem powieści. Ale zarazem tworzyły uogólnienie. Narzucały się skojarzenia z postacią Everymana, Każdego. Rossmann zagubiony w nowym świecie stawał się ikoną losów młodego człowieka w nieprzyjaznym świecie. Kolejne kobiety spotykane przez Rossmanna grała Teresa Wełmińska. Klara czy Brunelda, tak różne w powieści Kafki, w spektaklu zlewały się tworząc po prostu obraz Kobiety (przez duże K) -pożądanej, kapryśnej, całkowicie obcej i niedosiężnej. Finałowy Wielki Teatr z Oklahomy odsyłał, jak sądzę, do Kantorowskiej idei teatru - budy jarmarcznej. Wielki finał rodził się pośród tandetnych rekwizytów - anioły dmące fałszywie w trąby były zwyczajnymi kucharkami. Wędrówka Rossmanna kończyła się w teatrze, ale teatrze nie do końca poważnym. Teatrze - raju udania, który pospolitość jest w stanie przemienić w dzieło. Końcowa parada aktorów (to również odwołanie do Kantora) rzeczywistość sprowadzała do rytuału kolejnych powtórzeń. Świat będzie się przecież toczył bez końca.
TADEUSZ KORNAŚ Fot. Jacek Głaz