Komentarz kuratora do wystaw Uprawiam sztukę (III-V 2022) Nie tylko w Boże Narodzenie (II-V 2024) w Galerii Starmach w Krakowie
Sztuka Teresy i Andrzeja Wełmińskich jest czymś więcej niż faktem artystycznym. Niesamowitość ukryta w ich działaniach zdaje się silnie wpływać na rzeczywistość – ciężko jest uwierzyć w przypadkowość zdarzeń, których tłem są ich wystawy.
Uprawiam sztukę w krakowskiej Galerii Starmach stanowiło instalację opartą na najwyższym gatunku trawy świata. Widzowie poruszali się po drewnianych kładkach pomiędzy kilkumetrowymi źdźbłami. Emocje widzów były rozpięte pomiędzy dezorientacją i przytłoczeniem a komfortem przebywania w ukryciu. Słyszałem porównania do spaceru wśród trzcin na wakacjach i azylu zwierząt w zaroślach. Sami artyści mówili o inspiracji Lewisem Carrollem – byliśmy Alicją, która wypiła pomniejszający ciało napój. Mnie z kolei uderzyło pokrewieństwo formalne z pracą Wolfganga Paalena Avant La Mare z Międzynarodowej Wystawy Surrealistów w Paryżu w 1938 r.
Dzieło Paalena, będące prawdziwym oczkiem wodnym z roślinnością, w tym liliami i trzcinami, było częścią jednej z pierwszych w historii instalacji artystycznych. André Breton wspominał je jako wizualizację strachów dzieciństwa. Annabelle Görgen, analizując w 2008 r. paryską aranżację surrealistów, doszukiwała się w niej symptomów rychłego zawalenia się porządku i zwiastunu porażki polityki appeasementu. Okazało się, że trawnik Wełmińskich stał się takim samym podskórnym przeczuwaniem jak oczko wodne Paalena.
W czasie montażu wystawy nastąpiła wielkoskalowa inwazja Rosji na Ukrainę. Polacy zaczęli spontanicznie wspierać uchodźców. Razem z żoną przyjęliśmy pod dach Julię, która uciekła z oblężonego Kijowa. Julia nie chciała nigdzie wychodzić, była cały czas w stanie odrętwienia. Jej pierwszym wyjściem była wizyta na wernisażu „Uprawiam sztukę”.
Andrzej i Teresa Wełmińscy z dużym wyczuciem zmodyfikowali scenariusz zaplanowanego na otwarcie performance’u. Przed publicznością pojawiła się postać umarłego kelnera, który ucharakteryzował się na żywego. Kelner zniknął w labiryncie traw, po czym wyszedł z tacą kieliszków szampana. Zanim jednak kogokolwiek z widzów poczęstował, wykrzyknął słowa prowadzonej na zgilotynowanie Marie-Jeanne, hrabiny du Barry: Jeszcze chwila, panie kacie!. Wszyscy poczuliśmy dreszcz. Któż nie podzielał naiwnej chęci odwleczenia najgorszego w tym paskudnym czasie?
Wystawa zrobiła na Julii ogromne wrażenie. Szczególnie poruszył ją ukryty wśród łodyg obiekt Ogień krzepnie – pochylony piec, ustawiony wśród ruin, z wciąż płonącym paleniskiem. Julia zaczęła intensywnie myśleć o swojej bezradności wobec pozostawionego na pastwę Rosjan mieszkania. „Muszę tam wrócić podlać kwiaty” – powiedziała…
Wystawa Nie tylko w Boże Narodzenie również była opowieścią, która opierała się na odwoływaniu się do przeciwstawnych uczuć. W końcu wspaniale jest spełnić dziecięce marzenie, aby znaleźć się wewnątrz świątecznej widokówki lub kuli śnieżniej. Z drugiej strony utykamy w horrorze niekończącej się wiecznej wieczerzy wigilijnej Heinricha Bölla. Andrzej i Teresa Wełmińscy do przestrzeni Galerii Starmach zmieścili elewację przedwojennej kamienicy, ogródek restauracyjny, wysoko podwieszonego manekina-hipperealistyczny kryptoautoportret, autorskie pocztówki bożonarodzeniowe, gigantyczne lustro oraz element scenografii z wystawianego w Niemczech Da liegt der Hund begraben z przedstawieniem jelenia z tabliczką zakazującą fotografii pod karą śmierci z obozu KL Lublin.
Galeria Starmach zajmuje budynek byłego Beit Midrash Hasidim Zuckera – od końca XIX wieku do wybuchu II wojny światowej był to najokazalszy budynek Podgórza, w którym studiowano Torę. Turyści zainteresowani żydowską historią gmachu rzadko odwiedzają prezentowane wewnątrz wystawy sztuki współczesnej; zadowalają się zazwyczaj oglądaniem fasady w stylu Rundbogenstil. Załoga galerii była bardzo zaskoczona, gdy niespodziewanie otrzymaliśmy telefon od rabina z Wielkiej Brytanii, który chciałby przyprowadzić grupę i modlić się we wnętrzu zabytkowego domu modlitwy. Co więcej, chcą przybyć z ocalałym z Holokaustu z Kazimierza.
Właściciele galerii nie widzieli przeszkód. Ja byłem jednak pełen obaw. Galeria Starmach istnieje w tej lokalizacji od 1997 r. Odbyły się dziesiątki wystaw bez prośby podobnej rangi. I to kolejny u Wełmińskich prawdziwy Kantorowski przypadek: religijni Żydzi chcą się modlić akurat na wystawie zatytułowanej… Nie tylko w Boże Narodzenie.
Obawiając się reakcji grupy, postanowiłem zaanonsować rabinowi wszelkie potencjalne przeszkody w realizacji modlitw. Zasygnalizowałem, że tej instalacji nie da się łatwo krótkotrwale zdemontować. Ku mojemu zdziwieniu, powiedział, że nie przeszkadza im ani temat wystawy, ani przedstawienie człowieka, ani tabliczka z obozu.
Jako jedyny z zespołu galerii zostałem po godzinach, aby mieć oko na wystawę w czasie wizyty gości z wysp. Rabin i jego grupa byli całkowicie skupieni na modlitwie. W czasie pieśni i tańca byli podzieleni na mężczyzn i kobiety; symbolicznie rozdzielili się lustrem z wystawy. Po zakończeniu rozmawialiśmy o doświadczeniu modlitwy w miejscu, które było kiedyś ważne dla społeczności żydowskiej, a dzisiaj jest galerią. Grupę zainteresowały dzieła Mirosława Bałki, które przypominały okupacyjnej przeszłości Podgórza, i Nicolasa Grospierre’a, które przywołuje bibliotekę w miejscu, gdzie do wojny znajdował się największy żydowski księgozbiór dzielnicy.
Jedna z uczestniczek modlitw, zapytała mnie, co czułem i o czym myślałem, gdy się modlili. Jako świadek tego pięknego i wyjątkowego wydarzenia, nie mogłem przestać się zastanawiać, kiedy religijni Żydzi modlili się w tym wnętrzu po raz ostatni. Wszystko wskazuje na to, że była to pierwsza modlitwa od 1939 r. I to właśnie na tak specyficznej wystawie jak „Nie tylko w Boże Narodzenie”!
Każdy ma taki przypadek, na jaki zasługuje.
Instalacja Nie tylko w Boże Narodzenie znajdzie się w Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, gdzie wybrzmi jej niesamowitość, zacierająca granicę między sztuką a życiem, wybrzmi w nowy sposób.
Wybierając się na spektakl lub wystawę Andrzeja i Teresy Wełmińskich, otwieram się nie tylko na doświadczenie, ale też na przypadek. Może być on przerażający, ale może być i piękny.