polish | english

URANIA - GALERIA FLORIAŃSKA 22

 URANIA

Wystawa prac Teresy & Andrzeja Wełmińskich

Galeria Floriańska 22

01 - 15 październik 2019

czytaj dalej

PRZECIW NICOŚCI albo 3 cm nad pustą głową…

Kate Wilkinson

Przeciw Nicości....

 

Po spędzeniu nocy w ich frapującym towarzystwie, rano ciągle tańczy mi w głowie porywająco piękna muzyka i groteskowo monochromatyczne postacie z Przeciw Nicości zespołu Puls 53. Eksperymentalna i wielopostaciowa sztuka przedstawia życie i dzieło Stanisława Witkiewicza. Wiem o tym oczywiście po przeczytaniu programu, lecz znajomość polskiego filozofa nie jest w żadnym wypadku konieczna by przedstawienie mogło się podobać. Abstrakcyjne i często niepokojące dźwięki, ruchy i obrazy tworzone przez zespół wydają się faktycznie ośmielać pretensjonalnego recenzenta do różnorodnych interpretacji.  Wydaje mi się, że bezpieczniej i zgodnie z duchem sztuki można by powiedzieć, że precyzyjne znaczenie całości jest mniej istotne niż dziwne wrażenia tworzone przez poszczególne jej części.

Pozostając w pełni elementami trupy, wszyscy członkowie zespołu osobno w sposób utalentowany i wszechstronny przekazują swoje kwestie  w wykorzystaniem fizycznych narzędzi teatralnych, klownady, żywej muzyki i groteskowej metaforyki. Teresa i Andrzej Wełmińscy wykazują mistrzostwo reżyserii i płynnie, z pełną kontrolą zaaranżowali to brawurowe przedstawienie.  Dramatyczne zmiany nastroju i tempa są nagłe i zdecydowane. Zespół dobrze się czuje w akcjach gorączkowych i szybkich, jak również smętnych i melancholijnych.

Ton sztuki określają jej początkowe fragmenty. Parada obsady aktorskiej w poprzek i wokół sceny jak na taśmociągu prezentuje dziwaczne postacie,  a przepięknie wyważone aktorskie prezentacje postaci są wymizerowane i poruszają się rwanymi ruchami.  Fryzury, charakteryzacja i kostiumy są fantazyjnie gotyckie, bardzo w stylu Toma Burtona.   

Pomimo, że akcja jest absolutnie nieliniowa i jednocześnie pojawiają się różne wątki, to przedstawienie spaja centralna postać pisarza.  Od czasu do czasu na scenę wchodzi górująca nad wszystkim, imponująca postać ojca pisarza, z którym Stanisława łączyły trudne związki. Błazeństwa sceniczne wydają się być niesfornym potomstwem jego szaleńczej wyobraźni i odpowiadają jego zmiennym wahaniom nastroju. Sztuka ukazuje intensywną bujność twórczą zrodzoną z głębokiej melancholii (i narkotyków).   Całemu przedstawieniu towarzyszy odczucie zabawy, która trwa równolegle, nawet w bardziej niespokojnych momentach.  Gdy Stanisław zażywa narkotyki aktorzy tłoczą się na scenie w narastającym crescendo i wręczają widzom kieliszki z wódką.  

Z pewnością jest to jedno z najautentyczniejszych twórczych przedstawień jakie oglądałam na Fringe, a utalentowany zespół jest prawdziwie światowej klasy. Zobaczcie ich póki możecie.    

Jeremy Barclay

Przeciw Nicości....

 

Monochromatyczne Melodramatyczne Szaleństwo tak można nazwać grę grupy teatralnej Pulse 53 podczas śmiałej adaptacji sztuki Stanisława Ignacego Witkiewicza Przeciw Nicości albo 3 cm Nad Pustą Głową. Z udziałem zespołu mimów, którzy - pojawiając się i znikając ze sceny w niekończącej się sekwencji – wydają się być puszczani jak nakręcane zabawki.

Już od pierwszych sekund aż kipi czysta fizyczność ich działań, a każdy członek zespołu ma sobie wydzieloną przestrzeń w grze, której się całkowicie poświęca; nadając każdej z granych przez siebie postaci jej unikalne dziwactwa i cechy.  

W pierwszej części, gdy grupa mimów dziwolągów zaczyna pokazywać swoje talenty, ich żwawej pantomimie towarzyszy ragtime'owa muzyka na pianinie. Efekt jest piorunujący, dając wrażenie starego niemego filmu - wzbogaconego jedynie o kredowo czarno-białą charakteryzację i scenografię pantomimy w filmie. Ów wstęp wywołuje u widza przepełnione nostalgią uczucia; oglądając ten spektakl mimów ciepło myślimy o Chaplinie, klownach cyrkowych i Timie Burtonie.

Nie chodzi jednak o to by Pulse 53 chciał jedynie zatrzymać widza na dłuższy okres czasu. Komediowe skecze aktorów przerywają zmagania głównego bohatera, Stasia (Tom Fletcher) – pisarza i twórcy tego dziwnego świata – dla zadowolenia  swojego, górującego nad wszystkimi, 3-metrowego ojca.   Wraz ze wzrastaniem jego desperacji rośnie też psychodeliczny charakter sztuki, osiągając kulminację w narkotycznej kakofonii hałasu i ruchu.  Staje się to czasem nonsensowne – lecz nigdy nudne. W każdym razie nonsens i filozofia są równo podzielone, gdy Fletcher przypomina widowni, że 'jeszcze dziwniejsze jest założenie, iż świat mógłby istnieć beze mnie'.

Reżyserzy Teresa i Andrzej Wełmińscy dokonali niezwykłego dzieła przetworzenia delirycznego bezhołowia nadgorliwych mimów w chaos zorganizowany, który tworząc obraz przerażającego szaleństwa rzadko gubi kontekst kompozycyjny. Oznacza to, że przerodzenie się tego przedstawienia  od eleganckiego czaru ragtime'u w makabrę jest na tyle subtelne, by u odbierającego ten czarny humor widza wzbudzić mimo wszystko uczucie zakłopotania.

Pozornie wiele rzeczy w tym przedstawieniu wydaje się być głupich i niedorzecznych. Jest ono krzykliwe,  nieprzyjemne dla ucha i zapewne pretensjonalne. Lecz krytykowanie go za to byłoby ignorowaniem sensu jego wspaniałego chaosu. Jest to sztuka profesjonalnie wykonana, wynagradzająca widzowi  poddanie się jej złowieszczym fantazjom.